Ciepłe dni nadeszły, a mój Mały Futrzak się zakatarzył:( (pewnie po bilansie, bo najlepsze przeziębienia czają się w przychodni). Zostałam z nim wczoraj w domu, bo zaczął pokasływać, a zapalenia oskrzeli to my nie chcemy.
Kozica postanowiła, że zrobi babeczki z syneczkiem, który apetyt stracił, jak to zwykle przy katarach bywa. Jak jeszcze spał odmierzyłam
składniki. Jak wstał, zjadł obiad, zaczęła się zabawa: najpierw mycie foremek, potem wycieranie foremek, później wsypywanie cukru, ucieranie masła, wbijanie jajek, wsypywanie mąki, a na końcu wlewanie do foremek ciasta - wszystko było fantastycznym zajęciem, aż potem z przejęciem opowiadał to Swojemu Misiowi ( Futerko wprawdzie dużo nie mówi, ale można było się zorientować, że o to chodziło). Wcześniej też ze mną coś robił, ale aż tak się nie zachwycał jak wczoraj:) dlatego też babeczki smakują 2 razy bardziej:)